Zakupowe podsumowanie lutego i marca

Zakupowe podsumowanie lutego i marca

Na wstępie pochwalę się, że w końcu zdałam egzamin zawodowy z pierwszej kwalifikacji. Niestety za pierwszym razem się nie udało i musiałam poprawiać egzamin praktyczny, ale teraz wszystko wyszło tak jak powinno. Byłam przekonana, że źle mi poszło i byłam o tym przekonana dlatego moje zdziwienie było przeogromne, gdy na świadectwie zobaczyłam 98% :D Od piątku w moich rękach jest już świadectwo z kwalifikacji A.61 wykonywanie zabiegów kosmetycznych twarzy. Teraz jeszcze tylko egzamin zawodowy z zabiegów na ciało i będę miała tytuł technika usług kosmetycznych. 

Przejdźmy już do tematu dzisiejszego posta. Dawno nie było postów zakupowych, dlatego dzisiaj podsumowanie zakupowe lutego i marca. Przez te miesiące na pewno najwięcej przybyło mi produktów z kolorówki. 

Na poniższym zdjęciu zakupy poczynione w Biedronce. Seria tutti frutti ma przecudowne zapachy. A maski z Biovaxu są jednymi z moich ulubionych. Tej wersji jeszcze nie miała, więc jestem ciekawa jak zadziałają. Na razie zostawię je sobie na jakąś podróż bo takie małe saszetki zajmują mało miejsca w kosmetyczce, więc sprawdza się idealnie. 


W hebe kupiłam serum do włosów i serum do paznokci. W mydlarni kupiłam natomiast olejek z drzewa herbacianego, który używam do paznokci. 


Zaopatrzyłam się też w kilka rzeczy z limitki essence love letters. Kolorki lakierów cudowne, ale są strasznie gęste.


Natomiast w hebe zakupiłam kilka rzeczy z limitki catrice celtica. Udało mi się upolować rozświetlacz, który wszędzie szybko znikał, dlatego się cieszę, że udało mi się go dorwać, a był to już ostatni egzemplarz. 


 W hebe kupiłam również lakier z bell. Strasznie dużo lakierów w tym miesiącu kupiłam, ale jestem straszną lakieromaniaczką :D Lakierów nigdy za wiele.


Przez te dwa miesiące przybyło mi również dużo kolorówki. Poniżej baza z catrice i kilka rzeczy z essence, w tym również wiosenne nowości od essence. Mogę Wam powiedzieć, ze kredka nude i kredki żelowe są boskie. 


Jak tylko dowiedziałam się, że w niektórych hebe zaczęły się pojawiać pędzle z limitowanej edycj to od razu się tam wybrałam. W moim hebe nie było, dlatego pojechałam po nie aż do Chorzowa. Niestety nie było dużych pędzli do twarzy, ale udało mi się zakupić poniższe pędzle:


Ale dzisiaj znowu byłam w hebe i udało mi się dokupić dwa brakujące pędzle :D


Ostatnie kosmetyczne zakupy to rzeczy, które kupiłam dzisiaj. Pierwsze dwie rzeczy pochodzą z super-pharm, gdzie w końcu założyłam sobie kartę, a tusz jest z rosmanna.


Pozostałe rzeczy dotyczą kwestii organizacji kosmetyków. W biedronce kupiłam komódkę z wiklinowymi koszyczkami, w którym zamieszkała część moich kosmetyków. Są tutaj głównie otwarte i aktualnie używane kosmetyki, na wierzchu stoją kosmetyki do dziennej i wieczornej pielęgnacji twarzy, szufladki z kolorówką, którą mniej używam oraz pudełeczko na waciki. W koszykach jest reszta pootwieranych kosmetyków, suszarka, prostownica i kilka innych drobiazgów. Uważam, ze był to świetny zakup, a dzięki temu na moim biurku zrobiło się dużo więcej miejsca, ponieważ do tej pory cała pielęgnacja twarzy, szufladki i inne rzeczy stały na biurku, a teraz zostały tam tylko organizer, o których mowa troszkę niżej.


A na biurku stanęły nowe organizery, które również kupiłam w Biedronce za jedyne 9,99.




 I jeszcze jedna rzecz. Są to farbki akrylowe, które posłużą mi do zdobienia paznokci. Odbyłam niedawno szkolenie ze zdobienia paznokci metodą one stroke, czyli właśnie farbkami akrylowymi. Jestem ciekawa jak się sprawdzą w akcji i czy będą dobrze kryły. Efekty zdobień takimi farbkami na pewno wkrótce zobaczycie na blogu.

Nie sądziłam, że przez dwa miesiące aż tyle rzeczy kupiłam. Wydawało mi się, że mało kupowałam, ale ten post mi uświadomił, że chyba jestem zakupoholiczką :D
Cztery Pory Roku- Wiosenne nowości

Cztery Pory Roku- Wiosenne nowości

Wczoraj zawitał do mnie kurier z paczuszką od Cztery Pory Roku. Gdy ją tylko rozpakowałam byłam zaskoczona formą jej zapakowania, gdyż kosmetyki znajdowały się w prześlicznym zielono-fioletowym pudełeczku. Niby taki szczegół, ale na plus. Czyż nie wygląda uroczo i lepiej niż zwykły karton lub koperta ? Poczułam się jakbym dostała jakiś miły prezent :) 


A zawartość pudełeczka wyglądała tak:



W pudełeczku znajdowały się głównie nowości od Cztery Pory Roku na wiosnę. Produkty te (oprócz kremów) chyba jeszcze nie weszły do drogerii, przynajmniej ja ich jeszcze nie spotkałam. Tym bardziej cieszy to, że będę miała okazję wypróbować je jako jedna z pierwszych osób. A co dokładnie znalazłam w pudełku ? O tym przeczytacie poniżej:


Pierwsze dwie rzeczy to żel do usuwania skórek 3w1 oraz odżywka do regeneracji paznokci i skórek 5w1. Oba produkty są w formie pisaków za co już daję duży plus bo naprawdę wygodnie się używa takich produktów. Moje paznokcie obecnie nie są w najlepszym stanie, więc zwłaszcza ta odżywka mnie ucieszyła bo przyda im się regeneracja. Mam nadzieję, że spełnią moje oczekiwania, a moje paznokcie znacznie się wzmocnią w trakcie jej stosowani. Już wczoraj miałam okazję po raz pierwszy ich użyć.


Kolejne produkty to zmywacze. Pierwszy to zmywacz do lakieru hybrydowego. Na razie nie posiada żadnego lakieru hybrydowego, ale zamierzam takie kupić, więc zobaczymy jak się sprawdzi przy ich zmywaniu. Drugi to zmywacz w żelu. Zmywacza w żelu jeszcze nie miałam, więc jestem ciekawa jak ten wynalazek się będzie sprawdzał. Producent gwarantuje, że forma żelu ma zapewnić większą wydajność, ale zobaczymy jak z tą wydajnością będzie. Oba zmywacze znajdują się w małych pojemniczkach o pojemności 60 ml. Po ich zużyciu na pewno sobie zachowam  te pojemniczki, ponieważ są małe i fajnie sprawdzą się w podróży, dzięki czemu będę mogła zaoszczędzić trochę miejsca. 


W pudełeczku znajdowały się też dwa kremy do rąk o pojemności 50ml, które już nie pochodzą z nowej oferty.Miałam już okazję używać kremów od cztery pory roku, dlatego wiem, że będę z nich zadowolona. Te kremy mają fajne, małe i zgrabne tubki, więc na pewno jeden z nich powędruje do mojej torebki. 


Ostatnią niespodzianką był prezent w postaci prześlicznej bransoletki od Glitter. Jest urocza i bardzo mi się podoba. A z biżuterią Glitter miałam już okazję się spotkać i zawsze bardzo mi się podobała, dlatego bardzo się cieszę z tej bransoletki.


Niezwykle zgrany duet od BingoSpa

Niezwykle zgrany duet od BingoSpa

Czas w końcu napisać recenzję kolejnych kosmetyków, które otrzymałam w ramach współpracy od BingoSpa. W tym poście postanowiłam opisać maskę i peeling. Tych dwóch produktów używałam zazwyczaj razem, dlatego pomyślałam, że warto je również razem opisać bo fajnie się ze sobą uzupełniają.

Na pierwszy ogień pójdzie średni peeling błotny do twarzy z kwasami owocowymi i kwasem mlekowym, który możecie zakupić TUTAJ za jedyne 16 zł, a pojemność takiego peelingu wynosi 100g. Cena moim zdaniem bardzo przyzwoita. Peeling zamknięty jest w plastikowym, zakręcanym opakowaniu co jest zarówno plusem bo możemy go zużyć do końca i jednocześnie kontrolować zużycie, ale też minusem bo trzeba bawić się w jego odkręcanie i zakręcanie, a tubka moim zdaniem byłaby bardziej poręczna i szybsza. Do tego dochodzą kwestie higieniczne bo jednak musimy tam wkładać nasze dłonie, aby wydobyć produkt.


Na opakowaniu mamy zwykłą, papierową kartkę, która zaczyna odchodzić, gdy trzymamy ją w łazience i używamy podczas kąpieli. Ja właśnie często używam go siedząc w wannie i dotykam go mokrymi dłońmi, więc cała ta kartka robi się mokra.  Dodatkowym minusem jest brak foli zabezpieczającej. 

Konsystencja trochę rzadka, produkt przelewa się jak np przechylimy opakowanie, ale nie utrudnia to aplikacji i rozprowadzania produktu. Jest to peeling średni. Ma bardzo drobne, delikatne drobinki i jak dla mnie jest bardzo łagodny w porównaniu do dotychczas używanych peelingów. Skoro ten już jest taki delikatny to nie wiem jak bardzo delikatny musi być ten najłagodniejszy peeling błotny.


Ale pomimo to peeling bardzo dobrze oczyszcza i ściera martwy naskórek, a twarz po nim jest niezwykle gładka i delikatna.  Zauważyłam też, że przy jego stosowaniu  wszelkie wypryski i niespodzianki jakby trochę szybciej się goiły. Nie podrażnił skóry, nie piekł, nie zostawiał uczucia ściągnięcia. W trakcie wykonywania peelingu skóra robiła się delikatnie zaróżowiona, ale to szybko przechodziło. Jest bardzo wydajny a na wykonanie peelingu całej twarzy potrzeba niewielkiej ilości produktu, więc wystarczy mi jeszcze na bardzo długi okres. Stosuję go raz lub dwa razy w tygodniu na twarz i szyję. 

To co mi się w nim nie podoba to zapach i na początku musiałam się trochę przemóc, żeby zacząć go stosować. Jest to peeling błotny i pachnie on po prostu jak błoto. Stopniowo przestawałam myśleć o zapachu, przecież czego się nie robi, żeby dobrze wyglądać. 

Poniżej możecie zobaczyć jego skład, który jest moim zdaniem całkiem przyjemny. Jako, że jest to produkt z kwasami to pamiętajmy o stosowaniu filtrów podczas stosowania tego peelingu. 

Drugim produktem, który postanowiłam opisać jest maska do twarzy ze 100%  olejkiem winogronowym, którą możecie dostać TUTAJ za jedyne 12 zł. za aż 120g maski, czyli kosztuje tak naprawdę grosze bo za zwykłe saszetki maseczek w drogerii po 5-10g płacimy ok 2-5 zł. A już teraz mogę powiedzieć, że jest bardzo wydajna i sama nie wiem kiedy ją zużyję. Jeżeli chodzi o opakowanie, to jak widać jest ono takie same jak w przypadku peelingu, więc nie będę drugi raz opisywać tego samego. 


Maseczka ta ma za zadanie poprawić nawilżenie, elastyczność oraz wspomóc jej regenerację, a przeznaczona jest do cery tłustej, mieszanej i zanieczyszczonej. Jako osoba 20-letnia, nie uważam, aby było mi potrzebne jakieś dodatkowe ujędrnienie, ale stosując ją od czasu do czasu na pewno mi nie zaszkodzi. Stosuję ją raczej w celu nawilżenia mojej cery. 

Konsystencja jest żelowa, dosyć gęsta,  w opakowaniu ma kolor przezroczysto-biały, a maska nałożona na twarz pozostawia jedynie przezroczystą powłokę. Zapachem przypomina mi herbatę. Nie wiem co ja mam z tymi zapachami, ale tutaj też zapach mnie nie zachwycił i początkowo mnie drażnił, ale potem już mi przestał przeszkadzać. 


Maskę nakładam dosyć grubą warstwą, przy użyciu pędzelka i pozostawiam na 15-20 minut. Używam jej 2-3 razy w tygodniu i zawsze używam jej też po peelingu błotnym. Aplikacja przebiega bardzo łatwo, maska nie spływa, dobrze się rozprowadza. Bardzo szybko też się ją spłukuje. Po zmyciu twarz jest gładka, miękka, nawilżona i ukojona. Nie pozostawia uczucia ściągnięcia i nie podrażnia. Nie zauważyłam jakiegoś ujędrnienia, ale jestem osobą młodą, więc moja skóra jest jeszcze wystarczająco jędrna. Jest to już kolejna maska od BingoSpa, którą polubiłam (na początku istnienia mojego bloga pisałam już o dwóch maskach tej firmy- recenzję znajdziecie TUTAJ). Jest to trzecia maska, która się u mnie sprawdziła, dlatego w przyszłości na pewno wypróbuję jeszcze innych ich masek. Z czystym sumieniem mogę również je Wam polecić. 


Na koniec wklejam Wam jeszcze zdjęcie składu tej maski.


Oba te produkty dostałam w ramach współpracy z BingoSpa, ale nie miało to wpływu na moją opinię. 
Zapraszam Was do sklepu BingoSpa, gdzie możecie zakupić te oraz inne produkty BingoSpa. 




Zużycia lutowe

Zużycia lutowe

Przez ostatni tydzień niestety nie było postów na blogu, ale się rozchorowałam i kompletnie nie miałam siły na pisanie na blogu. Teraz powoli już wracam do zdrowia i czuję się już coraz lepiej. 
A dzisiaj przyszedł czas na comiesięczne podsumowanie zużyć. Moja torba na puste opakowanie przez ten miesiąc troszkę się zapełniła, więc będzie o czym pisać.


Balea szampon nabłyszczający- bardzo dobrze oczyszcza, radzi sobie nawet z olejami,  nie obciąża włosów, nie powoduje szybszego przetłuszczania (od kiedy zaczęłam używać bezsilikonowych szamponów z Balei lub szamponów Alverde, moje włosy się tak nie przetłuszczają i wystarczy mi mycie co 3 dzień, a wcześniej musiałam to robić codziennie), dobrze się pieni, nie podrażnił skóry głowy, nie zawiera silikonów, ma fajną konsystencję, mętny kolor, przyjemny zapach, jest bardzo wydajny i bardzo tani bo kosztuje jedynie 0,65 Euro. Po umyciu zawsze stosuję odżywkę lub maskę bo inaczej mam splątane włosy, ale to już jest u mnie rutyną przy każdym szamponie. Niestety nie zauważyłam jakiegoś specjalnego nabłyszczenia włosów. Dla osób stosujących pielęgnację włosów bez SLS mam złą wiadomość, gdyż szampon ten zawiera SLS. Ja SLS-ów nie unikam w pielęgnacji. Kupię ponownie (ten albo w innej wersji)

Balea odżywka mango i aloes- wspomniałam już o niej w ulubieńcach. Jest to odżywka nawilżająca do włosów suchych. Nie zauważyłam specjalnego nawilżenia i jakiegoś super efektu, ale sprawdziła się jako lekka odżywka po umyciu włosów, kiedy nie miałam czasu na  maski, a odżywki staram się stosować zawsze, gdyż moje włosy bez są strasznie napuszone i trudne do rozczesania. Włosy są po niej miękkie, sypkie, łatwo się rozczesują, lekkie, nie są obciążone. Nie zawiera silikonów. Czasami stosowałam ją na dłużej pod czepek i ręcznik. Dodam, że pod koniec jej używania znalazłam dla niej jeszcze jedno zastosowanie. Zaczęłam jej używać do mycia włosów metodą OMO i muszę przyznać, że sprawdzała się do tego celu idealnie, dlatego na pewno sięgnę po nią jeszcze nie raz. Jej cena tak jak w przypadku szamponu jest bardzo niska bo jedyne 0,65 Euro. W metodzie OMO zużywa się dosyć duże ilości odżywki, więc nie warto inwestować w droższe odzywki. Na pewno kupie ponownie. 

Szampon Baybydream- kupiłam głównie do mycia pędzli i w tym sprawdzał się idealnie. Próbowałam nim tez myć włosy, ale podczas mycia one stawały się szorstkie, zawsze po nim musiałam używać głęboko nawilżających i odżywczych masek bo włosy były były bardzo suche, splątane , napuszane i ciężko się je rozczesywało. Do tego słabo się pieni. Plusem na pewno niska cena ok 3-4 zł. Kupię ponownie, ale do pędzli nie do włosów bo one się z nim nie polubiły.

Pantene Aqua Light lekka odżywka w sprayu- kupiłam ją dosyć dawno, na początku używałam dosyć regularnie. Odzywka ta na pewno nie obciążała włosów, ładnie pachniała, wygładzała, ułatwiała rozczesywanie i  była wydajna. Potem jakoś o niej zapomniałam i niedawno postanowiłam ją dokończyć i w końcu zużyć. Teraz w sprzedaży dostępna jest jakaś nowa wersja. Niby wszystko ok, ale nie kupię ponownie. Jakoś nie widzę potrzeby jej stosowania. Po umyciu zawsze używam odżywki lub maski do spłukiwania, a na mokre włosy nakładam jeszcze jedwab lub serum. Moje włosy po tym wszystkim są już wystarczająco miękkie,, błyszczące i łatwo się rozczesują, więc nie potrzebuję nakładać na nie kolejnych rzeczy, zwłaszcza, że ta odżywka nie robi nic nic poza wygładzeniem i ułatwieniem włosów (co ja osiągam dzięki innym produktom). Uważam, że im mniej nakładam na włosy, tym lepiej, żeby za bardzo ich nie obciążać bo potem bardziej się przetłuszczają. Dodam jeszcze, że w odżywce bardzo podobał mi się zapach, który dosyć długo utrzymywał się na włosach i za to plus bo rzadko na moich włosach utrzymuje się jakiś zapach. Jak już pisałam wcześniej nie kupię ponownie. 


Nivea antyperspirant invisible for black & white- bardzo przyjemny antyperspirant, dobrze chronił, nie pozostawiał śladów, nie podrażniał i ładnie pachniał. Do tego wydajny i często można go dostać w promocji w dwupaku w Biedronce co na pewno bardzo się opłaca. Bardzo go polubiłam i pewnie jeszcze po niego sięgnę. Kupię ponownie

Eveline slim extreme 3d peeling- używany przeze mnie głównie latem, ponieważ zimą rzadziej używam peelingów i jakoś o nich zapominam. Została mi resztka peelingu z lata, więc postanowiłam go w końcu zużyć i wyrzucić. Bardzo dobrze peelinguje, wygładza skórę, nie podrażnia, jest wydajny, ma dosyć duże drobinki peelingujące, ale jest nieco słabszy od peelingu perfecty, który jak do tej pory był moim najmocniejszym peelingiem. Peeling ten ma piękny cytrusowy zapach, który uwielbiam i jest idealny na letni okres. Tan peeling znalazł się w moich ulubieńcach czy niezbędnikach wakacyjnych. Działania antycellulitowego nie zauważyłam, ale powtórzę to kolejny raz, że same kosmetyki nie pomogą, one mogą  być "wspomagaczami" do diety i ćwiczeń.  Bardzo się polubiliśmy i dlatego pewnie kupię go ponownie.

Perfecta Spa masło do ciała antycellulitowe pomarańcza+ aromat wanilii- początkowo nie spodobał mi się zapach, ale w trakcie używania stał się dosyć znośny, jednak miłości z tego nie będzie. Używałam go przez cały luty. Uważam, że jest mało wydajny, daje uczucie nawilżenia, ale na ile nawilża to trudno stwierdzić, gdyż w składzie znajduje się parafina (chyba na 2 miejscu, ale nie pamiętam teraz), która daje pozorne uczucie nawilżenia i wygładzenia skóry. Ma typową konsystencję masła, jest dosyć tłusty i nie wchłania się najszybciej. Nie polubiłam się z nim, więc nie kupię ponownie.


Iwostin Purritin krem przywracający nawilżenie- lekki krem, który ma przywracać nawilżenie, ale jak dla mnie to nawilżenie jest średnie. Używałam go podczas stosowania kremu złuszczającego z pharmaceris, gdzie moja cera była bardzo przesuszona, a ten krem niestety sobie z tym nie radził, dlatego musiałam sięgnąć po coś mocniejszego. Fajnie sprawdza się natomiast jako lekki krem pod makijaż. Delikatnie nawilża, nie matuje, ale nie pozostawia też efektu świecenia na twarzy, sprawdza się świetnie pod makijażem i nie powoduje przetłuszczania i zapychania cery. Do tego jest wydajny, ma lekką, delikatną, nieobciążającą konsystencję, przyjemny zapach i szybko się wchłania pozostawiając twarz gładką i miękką. Mimo wszystko myślę, że kupię ponownie. 

Ziaja kuracja AZS krem regenerujący natłuszcający- krem stosowany przeze mnie głównie do rąk. Od dłuższego czasu zmagam się z alergią i chyba jest to atopowe zapalenie skóry. Najbardziej to wszystko dotyka moich dłoni, dlatego staram się je mocno nawilżać, natłuszczać i obecnie stosuję zazwyczaj kosmetyki hipoalergiczne, bezzapachowe do skóry z azs, mocno nawilżające i natłuszczające, żeby dodatkowo nie podrażniać skóry dłoni, a do tego stosuję cięgle jakieś maści od alergologa,. Ten krem sprawdzał się bardzo dobrze. Nawilżał, natłuszczał i pozostawiał dłonie miękkie i gładkie. Ma dosyć tłustą konsystencję i jest bezzapachowy. Kilka razy użyłam do twarzy, gdy miałam przesuszona cerę po kuracji z pharmacerisem i sprawdził się bardzo dobrze, pomógł mi zwalczyć suche skórki (jednak używałam go w tym celu sporadycznie, ze względu na jego tłustą konsystencję, ponieważ bałam się, żeby mnie nie zapchał). Na razie szukam jeszcze innych kosmetyków, więc na razie nie kupię, ale może kiedyś do niego wrócę. 
Copyright © 2014 Moja Kosmetyczna Pasja , Blogger